Moje spojrzenie na świat finansów.
Emerytura marzeń, czy pułapka? 40 lat składek, a na leki nie starcza
Pani Beata z bydgoskiego osiedla, emerytka po 40 latach pracy w fabryce, co miesiąc liczy grosze. "Płaciłam składki jak w zegarek – mówi ze łzami w oczach – a dziś na leki na serce ledwo wystarcza. Czynsz, rachunki, a co z wnukami? To nie emerytura, to wegetacja". Jej historia nie jest wyjątkiem. W Polsce, gdzie średnia emerytura ledwo przekracza 2000 zł, tysiące seniorów walczy o przetrwanie. Ale co gorsza: przyszli emeryci, 40- i 50-latkowie – stoją przed jeszcze mroczniejszą perspektywą. System emerytalny, który miał być filarem bezpieczeństwa, okazuje się dziurawy jak sito. Nie odkładasz na swoje konto w ZUS-ie – Twoje składki idą prosto do kieszeni dzisiejszych emerytów. A gdy nadejdzie Twoja kolej? Prognozy malują obraz biedy: emerytura na poziomie 20-30% ostatniej pensji. Czas zdjąć różowe okulary i spojrzeć prawdzie w oczy.
Polski system emerytalny opiera się na modelu repartycyjnym, znanym jako "pay-as-you-go". Brzmi niewinnie, ale w praktyce to łańcuchowa piramida: składki pobierane od pracujących trafiają natychmiast na wypłaty dla obecnych emerytów, a nie na Twoje prywatne konto. ZUS nie inwestuje Twoich pieniędzy jak bank – po prostu je redystrybuuje. "To nie jest system kapitałowy, gdzie Twoje oszczędności rosną z odsetkami" – wyjaśnia dr ekonomii z Uniwersytetu Jagiellońskiego, prof. Anna Kowalska. – "W latach 90. reformy obiecywały indywidualne konta, ale w I filarze ZUS-u nadal dominuje repartycja. Masz niby oficjalne konto, ale bez gwarancji, bo nie ma tam realnych aktywów". W efekcie, gdy wchodzisz na emeryturę, nie dostajesz zwrotu swoich składek plus zysk – dostajesz to, co zostanie po podzieleniu puli od młodszych pokoleń.
Dlaczego to problem? Bo demografia nam nie sprzyja. Polska starzeje się w tempie błyskawicy – to tzw. luka demograficzna, która rozjeżdża system jak walec. Według GUS, do 2060 roku populacja spadnie do zaledwie 32,9 mln osób, a liczba emerytów wzrośnie o 30%. Dziś na jednego emeryta przypada ok. 2,5 pracownika; za 20 lat będzie ich tylko 1,5. "Kryzys demograficzny wywiera presję na wysokość świadczeń" – ostrzega raport Instytutu Emerytalnego "Emerytalna Pułapka". Niskie przyrosty naturalne (w I półroczu 2025 r. ubyło 49 osób na 10 tys. mieszkańców), emigracja młodych i dłuższe życie seniorów oznaczają, że pula składek kurczy się jak balon z dziurą. Rząd próbuje łatać dziury – waloryzacja emerytur w 2025 r. dała 5,5% wzrostu, podnosząc średnią o ok. 150 zł. Ale to plaster na ranę: bez reform, system pęknie.
Czy możemy w takim razie założyć, że Państwo nas zawiodło? Przykład ZUSu czy historia OFE pokazały dobitnie, że rozwiązania sugerowane przez rząd się nie sprawdzają. Czy w całym tym gąszczu informacji jesteśmy w stanie znaleźć rozwiązania, które realnie zabezpieczą naszą przyszłość na emeryturze? Oczywiście, ale trzeba skierować swój wzrok w kierunku w pełni prywatnych rozwiązań. Przykładem mogą być polisy emerytalne oferowane przez towarzystwa ubezpieczeniowe jak Prudential czy Vienna. Zawierają pełną gwarancję kapitału, czyli zabezpieczają nasze fundusze przez stratami finansowymi spowodowanymi wahaniami rynku czy inflacją, a do tego oferują wypłatę premii opartych o zyski funduszu. W dodatku często jesteśmy w stanie uzyskać dodatkowe ubezpieczenie na życie w ramach polisy emerytalnej.